Maciek pisze:Na Twoim zdjęciu widać plecak ze stelażem. Tak sobie myślę, że był to najwygodniejszy plecak, jaki miałem okazję w życiu targać na plecach. Niezwykle pojemny, szerokie i grube paski naramienne nigdy nie wpijały się w ramiona.
Maćku, te dawne plecaki na nosiłkach - bo tak oficjalnie nazywano ten patent - rzeczywiście były wygodne. O ile oczywiście odpowiednio dopasowało się je do pleców - jeżeli się tego nie zrobiło, lub kupiło nieodpowiedni egzemplarz, mogły dać jednak do wiwatu. Ale faktycznie, można było w nich przenosić spore ciężary - nasze ówczesne trzytygodniowe wędrówki przez rumuńskie Karpaty z około trzydziestokilogramowym bagażem na plecach realizowane były głównie z takimi plecakami transportowymi. A trzeba wiedzieć, że nie chodziliśmy wtedy z kijkami.
Tutaj obrazek z Gór Rodniańskich z sierpnia 1984 r. W obiektywie Gosia, a za nią Jola.
W 1985 r., podczas wyprawy Kaszmir-Zanskar '85, mieliśmy specjalnie przygotowane plecaki o pojemności 100 litrów (na fotce m.in. Dziamdziak, Artur G. i Piotruś A.; na dolnej fotce ja). I w rozrzedzonym himalajskim powietrzu daliśmy radę.
Ale nikt w SKPS-ie nie pobił Władka S. z jego 120-litrówką. To miejsce wszystkim chyba jest doskonale znane, z tym że od wielu lat zabezpieczone jest łańcuchem. To oczywiście półeczka skalna poniżej Skał Puchacza w Górach Stołowych, na niebieskim szlaku ponad Łężycami.
Tak, władkowy plecak to też legenda naszego Koła...