Strona 2 z 2

Re: Odbyło się..., już prawie 40 lat temu...

Post: 25 maja 2021, 23:51
autor: KrzysiekJ
Ja też swoich Himalajów już nie mam. Miałem w sumie trzy pary, noszone kolejno od 1983 do 1994 r. Wszystkie padły, chociaż trzymały się dzielnie. Wtedy robiliśmy naprawdę ok. tysiąc kilometrów rocznie. Miały więc prawo się zniszczyć. Pamiętam, że w Czarnohorę w 1990 r. pojechałem jednak w czeskich (czechosłowackich) Botasach i przeklinałem tę decyzję - zatęskniłem za moimi mocno już startymi Himalajami.

Ale mam za to prawie nieśmigane również wałbrzyskie Zawraty, najcięższe z możliwych butów - dwuwarstwowe, tzn. zewnętrzna skórzana skorupa i wewnętrzny botek. Ostatni raz nosiłem te ciężary jeszcze w poprzednim tysiącleciu, i to raczej przed 1990 r. Traktuję je jako zabytek :D

Miejsca ze zdjęcia jeszcze nie zdradzę - może Krzyś B. sobie przypomni? Zdjęcie z Wilkołakiem jest sporą wskazówką. A propos - Krzysiek też chodził w Zawratach. Na jego zdjęciu pod Matterhornem widać, jakie to były olbrzymie buciska.

Re: Odbyło się..., już prawie 40 lat temu...

Post: 09 cze 2021, 11:51
autor: rbosowski
Dawno nie zaglądałem na forum. Głupi COVID. Jeśli chodzi o wałbrzyskie "Himalaje" to widziałem, jak pływają. Grzesiu Rozpendowski w 1996r. puścił jeden ze swoich butów na powierzchnię Błękitnego Jeziorka k. Wieściszowic. Dodam, że wtedy już były w złym stanie i podeszwa "była odpadająca".