MrozenWysłany: Pią Lut 08, 2008 10:31 pm Słów kilka o ciekawym obiekcie - bo nie dość, że to obiekt poniemiecki w Czechach - to jeszcze mobilny ("jeżdżący" bunkier).
W drugiej połowie 1944 roku obszar Protektoratu Czech i Moraw znalazł się wreszcie w zasięgu alianckich samolotów szturmowych, wyspecjalizowanych w niszczeniu taboru kolejowego (a zwłaszcza lokomotyw). Do obrony węzłów kolejowych Niemcy opracowali specjalny typ mobilnego (umieszczonego na lawecie kolejowej) umocnionego stanowiska armat przeciwlotniczych (stosowano różne typy takich armat - najczęściej szybkostrzelne zestawy wielolufowe). Podstawą dla armat były cylindryczne elementy żelbetowe, chroniące nie tylko armatę ale i mały magazyn amunicji. Była także drewniana część mieszkalna dla załogi (z tym, że drewniane ściany były podwójne i przestrzeń między nimi wypełniano piaskiem).
W połowie lutego 1945 roku taki zestaw uzbrojony w cztery działka 20 mm przybył do Nymburka (zbieg okoliczności - "Pociągi pod specjalnym nadzorem" Hrabala).
A niedawno, niedaleko tej stacji (Babin), odnaleziono bardzo dobrze zachowane żelbetonowe elementy tego stanowiska. I - jak dobrze pójdzie - niedługo taki zrekonstruowany "flak" będzie można obejrzeć w, znanym miłośnikom sudeckich militariów, VM Kraliki.
Wiadomość i zdjęcie z:
http://www.zelpage.cz/clanky/nemecky-ze ... -kralikachA to z :
http://serwisy.gazeta.pl/kolekcje/1,65370,2419035.html"Wszystko zaczęło się wiosną 1945 roku, kiedy to Bohumil Hrabal, 31-letni surrealistyczny poeta i niedoszły samobójca, po ukończeniu kursu dla przyszłych dyżurnych ruchu zgłosił się do pracy na stacji Kostomłoty, niedaleko rodzinnego Nymburka, godzinę jazdy pociągiem na wschód od Pragi.
Przeżył tam chwilę grozy: kiedy na stację wjechał transport z wycofującymi się na zachód Niemcami, zamiast schować się gdziekolwiek, sterczał na peronie, z palcami przyłożonymi do daszka czapki, jak przystało na czeskiego służbistę. Esesmani wzięli go na lokomotywę jako zakładnika; czuł koniec lufy parabellum między łopatkami. Jakimś cudem przeżył - ale ta scena, te, jak mu się wtedy zdawało, ostatnie minuty życia, nie dawały mu spokoju przez następne 20 lat. Tak narodziła się legenda największego czeskiego pisarza i jego najsłynniejszej książki."