Świat duchów

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:18

Dziamdziak
Wysłany: Wto Sty 22, 2008 5:38 pm
Temat postu: Świat duchów


Szanujące się pasma górskie mają swoich baśniowych władców, rozmaite duchy, upiory oraz "drobnicę" wodników, błędnych ogników, skrzatów...
Każdy zna władcę Karkonoszy - wielu imion Rzepióra, Rybecala, Karkonosza, Pana Jana..., większość słyszała pewnie o grasującym w Górach Bystrzyckich Vogelhannesie. Ale są też postacie, o których mało kto dziś pamięta.

Uwaga na Stämmichmanna!
Masyw Śnieżnika także ma swego ducha. Nazywano go Stämmichmann, co pochodzi – według jednej z wersji – od słowa der Stamm – ‘pień’ i miało się wiązać z nieoczekiwanym wyłanianiem się ducha w ludzkiej postaci z pni drzew. Jak większość górskich duchów, Stämmichmann często płatał ludziom dość dokuczliwe figle. Pewnego razu np. zainteresował się woźnicą, który wieczorem przejeżdżał wozem załadowanym beczkami piwa pod Srázną (niem. Sauberg, ‘świnia góra”, 1074 – ostatni duży szczyt grzbietu Sušiny). Nagle za wozem pojawił się ciemny obłok, rozszalał się wicher, który przewrócił wóz i konie, beczki z cenną zawartością potoczyły się po stoku. Przerażony woźnica uciekł do najbliższej wioski i poprosił o nocleg. Rano wrócił na miejsce wydarzenia, by sprawdzić, czy coś da się jeszcze uratować. Zdumiony ujrzał stojący na drodze jak gdyby nigdy nic, załadowany beczkami wóz i niecierpliwiące się konie. Zadowolony z takiego obrotu sprawy pojechał w dalszą drogę.
Bywało groźniej. Kiedyś Stämmichmann ukazał się w postaci drwala szwedzkim żołnierzom gen. Torstensona, którzy po potyczce z miejscowymi chłopami w odwecie rabowali wioski. Drwal zgodził się wskazać im drogę. Prowadził ich długo przez grzbiety i doliny, zniecierpliwionego dowódcę uspokajał, że wszystko jest w porządku. Gdy znaleźli się w skalistym wąwozie na południowym stoku Sráznej, nad przysiółkiem Valbeřice (to, jak widać, ulubione miejsce Stämmichmanna) rozszalała się straszliwa burza, z góry spadały kamienie i pnie drzew. Wszyscy Szwedzi zginęli. Następnego dnia drwale spotkali na miejscu wąwozu tylko płytkie podłużne zaklęśnięcie, nazwane później Schlachtgraben (Vraždený příkop – ‘morderczy rów’).
Ostatnio pojawiła się „czeska wersja” śnieżnickiego ducha, pod imieniem Kraličák, przypominająca jednak raczej niegroźnego skrzata.
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:19

Dziamdziak
Wysłany: Sro Sty 23, 2008 9:26 am

Władcy Gór Orlickich – Kačenka i Rampušák
Góry Orlicke wyróżniają się tym, że rządzi nimi para baśniowych postaci – piękna królewna Kačenka i siwy, wąsaty Rampušák. W odróżnieniu od wiekowego Rübezahla z Karkonoszy, oboje są stosunkowo młodzi. I co ciekawe – Kačenka, choć na to nie wygląda (i może nie wypada o tym wspominać), jest znacznie starsza od Rampušaka.
Kačenka pojawiła się po raz pierwszy w dziełach sławnych czeskich pisarzy – w Babuni (Babička) Boženy Němcovej i w Z mých pamětí Alojzego Jiráska. Co było pierwowzorem – nie wiadomo. Według niektórych badaczy, powszechny kult do św. Katarzyny (ludowo „Kačenka”), albo popularna pod koniec XVIII w. fikcyjna niemiecka opowieść Musae o nieodwzajemnionej miłości Rübezahla do księżniczki Emmy. Opowiadano w każdym razie, że Kačenka włada Górami Orlickimi (w użyciu była też poetycka nazwa Kačenčiny hory) i że Rübezahl (czes. Krakonoš) często z zachodnim wiatrem przybywa w konkury do księżniczki, a odrzucony, wraca tą samą drogą w swe Karkonosze. A że wschodnie wiatry często niosą deszcz, znaczy to że pechowy zalotnik zalewa się łzami... Kačenka ma więc już ok. 200 lat, ale nazwy Kačenčiny hory użyła po raz pierwszy dopiero Němcova, zaś spopularyzowała ją sztuka Jiráska Pan Johannes (to jeszcze jedno imię Rübezahla), wystawiana od 1909 r. Dodajmy, że w sztuce tej dobra, czeska Kačenka wojowała ze złym, niemieckim Rübezahlem, co nadało później Górom Orlickim wymiaru pewnego narodowego symbolu.
Rampušák, obecnie bardzo popularny, jest przy Kačence zupełnym młodziakiem. Urodził się 21 XII 1962 r. Jego ojcem był autor cyklu radiowych audycji „Dokąd na wakacje” Jiří Dvořák, który wykorzystał go w audycji promującej Góry Orlickie. Do lekkiego tonu audycji nie bardzo pasowała mu romantyczna Kačenka, więc wymyślił inną postać. Za podstawę wziął nazwę wioski Rampuše (jedynej wymienionej w książce Karla Polačka Bylo nás pět). Głosu użyczył wówczas Rampušakowi aktor Josef Beyvl. Rampušák miał być postacią „jednorazową”, ale niespodziewanie stał się bardzo popularny. Już w 1965 r. brał udział w zakończeniu sezonu zimowego w Deštném i stało się to później trwałą tradycją (corocznie w połowie marca uczestniczy w barwnej uroczystości razem z Kačenką). Nadto uznano, że to właśnie jego przedstawia relief w „Masarykovej chacie”. Rampušák użyczył swego wizerunku lokalnej odznace turystycznej Gór Orlickich, a imienia piwu z Dobruški (niestety, już nie warzonemu - browar nie funkcjonuje), licznym regionalnym potrawom oraz kilku gospodom i pensjonatom.
Opracowano głównie na podstawie artykułu: Jan Hégr – KAČENKA A RAMPUŠÁK, www.destne.info/turistika/rampusak/ (tam można zobaczyć m.in. odznakę turystyczną z Rampušakiem i etykietę piwa)


Dwa wyobrażenia Kačenki i Rampušáka z uroczystości w Deštnem (pierwsza fot. pochodzi z cytowanego artykułu J. Hégra, druga ze strony img.ihned.cz (fot.: ČTK)
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:20

Dziamdziak
Wysłany: Czw Sty 24, 2008 12:27 am

O Vogelhennesie – duchu ze Smolnej
Jedną z legendarnych postaci Gór Bystrzyckich, przewijającą się w wielu podaniach jest Vogelhannes. Jego imię dość trudno sensownie przetłumaczyć. Pierwszy człon, dosłownie „ptasi”, pochodzi od Vogelberg – „Ptasiej Góry”, obecnie zwanej Smolna. Hannes zaś pochodzi od Johannes, a więc Hans, Hanys, a może po prostu „Jan ze Smolnej”? Niegdyś przypisywano mu wszystko złe, co działo się w górach. Przez kilkaset lat pokuty ponoć bardzo złagodniał, ale i dzisiaj potrafi zmylić wędrowca, sprowadzić go na manowce, albo zawieruszyć mu plecak. Skąd wziął się ten osobnik?
Cała historia zaczęła się od spadku (a rzecz działa się w XVII w.) – młody syn chłopski spod Polanicy otrzymał spory szmat ziemi uprawnej. Nie zamierzał jednak wieść pracowitego życia rolnika. Spieniężył spadek, postanawiając poszukać szczęścia w mieście. Wkrótce kupił karczmę mieszczącą się przy kłodzkim rynku i natychmiast stał się przyczyną utrapień spokojnych mieszczan. Karczma zasłynęła z awantur wszczynanych przez jej gospodarza. Przeraźliwy wrzask wiecznie podpitego Hanysa (takie obraźliwe przezwisko szybko do niego przylgnęło) codziennie niósł się daleko po kłodzkich uliczkach. Jeszcze bardziej dokuczliwy był jego złośliwy, przejmujący śmiech, niepodobny do ludzkiego. Obawiano się poważnie, czy od tych hałasów nie runie dopiero co wybudowana wieża ratusza. Ciężki los miała obsługa karczmy, nieustannie obrzucana wyzwiskami, a czasami nawet czymś cięższym. Ulubioną rozrywką Hanysa było targanie Bogu ducha winnych podwładnych za uszy. Gdy do tego portretu dodamy jeszcze sknerstwo i oszukiwanie klientów, nie powinien dziwić fakt, że sąsiedzi życzyli mu jak najgorzej. Było jednak coś, co cudownie uspokajało Hanysa – muzyka fletu. Gdy w czasie burdy udało się sprowadzić grajka, wrzaskliwy pijak uciszał się, zasłuchany w grę.
Ciche życzenia kłodzkich mieszczan wkrótce się spełniły – Hanys przy swoim trybie życia „długo nie pociągnął”. Jednak po jego śmierci zaczęły się nowe kłopoty. Już w pierwszą noc w jego karczmie naczynia same spadały z półek, pękały szyby, szpunty powyskakiwały z beczek, a piwo i wino zalało piwnice. Rano czym prędzej wyruszono, by pogrzebać ciało. Kondukt nie zaszedł jednak daleko. Wskutek nienaturalnie dużego ciężaru trumna spadła z ramion niosących ją mężczyzn. W tej samej chwili z wieży ratusza rozległ się przeraźliwy, jakże znajomy wszystkim śmiech – przerażeni ludzie dostrzegli na rynnie małego demonka – Hanysa, z wielką butlą z mętnego, żółtego szkła, z którą nie rozstawał się za życia. W trumnie zaś znalezionio tylko kamienie, takie same jak na pobliskim Vogelbergu, które pogrzebano. Od tej pory Hanys rozrabiał na cmentarzu. Po roku zdesperowani mieszczanie wezwali z Głuszycy grabarza – specjalistę od przepędzania złych duchów. Po otwarciu trumny, oczom zebranych ukazało się niezepsute ciało Hanysa, z którego po nacięciu trysnęła krew. Uradzono, że trzeba wywieźć karczmarza z miasta. Wkrótce, w kierunku Vogelbergu ruszył uroczysty pochód. Za furmanką z trumną szedł grabarz mamroczący zaklęcia, za nim inkwizytor, za nimi trzynaście starych prostytutek, szpetnie przeklinających, na końcu zaś tłumy gapiów.
Na samej Smolnej miejsce pogrzebu wskazał biały zając, który nagle ukazał się zgromadzonym i poprowadził ich dróżką nazwaną od tej pory Zajęczą Ścieżką. W miejscu, w którym zniknął, na polanie zwanej Ptasią Łąką, pochowano złego karczmarza. Ważna rola przypadła na zakończenie wspomnianym „emerytowanym” prostytutkom, które obeszły i w ten sposób zatwierdziły granice wyznaczonego dla ducha rewiru.
Eksmisja z kłodzkiego cmentarza okazała się skuteczna. Hanys, zwany już teraz Vogelhannesem przestał dokuczać ludziom. Oczywiście, o ile nie naruszali granic jego posiadłości.
Gdy będąc w rejonie Smolnej usłyszymy dźwięk fletu, albo, co gorsza, zobaczymy grającego na nim pstrokato odzianego człowieka, natychmiast zmieńmy kierunek. Spotkanie z Vogelhannesem naprawdę może być ryzykowne.

Więcej podań o Vogelhannesie na stronach:
23 WDH Pomarańczarnia (szczep harcerski z Warszawy, prowadzący Chatę w Sokołówce) - http://pomaranczarnia.org/pom/index.php ... d=99999999
oraz: http://odkrywanie.bystrzyca.pl/20020622 ... egendy.pdf
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:20

Dziamdziak
Wysłany: Sob Lut 02, 2008 12:22

Muhu – dobry duch Gór Izerskich
To jeden z najmłodszych sudeckich duchów, według podania – stworzony wspólnie przez Karkonosza i Rampušaka. Ponieważ to dwaj, było nie było, faceci, sprawa wydaje się nieco podejrzana...
Mówiąc poważniej – Muhu został wymyślony przez czeskich miłośników Gór Izerskich w związku z „zapotrzebowaniem społecznym” (inne góry mają, a Jizerky nie...). Ale wymyślony ładnie, więc warto i tę bajkową postać spopularyzować.

Dawno temu, pewnego jesiennego dnia, siedzieli razem karkonoski Karkonosz i orlicki Rampušak na grzbiecie Gór Izerskich i rozmawiali. Po chwili uświadomili sobie, że ta piękna kraina nie ma swego strażnika i opiekuna zamieszkujących ją ludzi. Rozejrzeli się więc uważnie i zwrócili uwagę na bezimienny wówczas szczyt – obecny Muchov, skąd był rozległy widok i który nadawał się na siedzibę władcy. Karkonosz, jako starszy i bardziej doświadczony rozpoczął czary. Najpierw góry spowiła mgła, potem wiatr przeszedł w wichurę. W pewnej chwili mgła opadła i otworzyła się skała. W tak powstałej jaskini stała prześwitująca postać, upleciona z mgieł, ubrana w niebieski płaszcz z guzikami z izerskiego szafiru. Pachniała igliwiem i miała długie palce, przypominające korzenie buka. Władcy sąsiednich gór spojrzeli z zadowoleniem na swe dzieło. Pouczyli swego nowego kolegę o jego obowiązkach i już mieli się z nim pożegnać, kiedy zorientowali się, że duch nie ma żadnego imienia. Wówczas rozległo się pohukiwanie sowy: Muhuuuu, więc nazwali go Muhu.
Odtąd Muhu czuwa nad życiem ludzi i zwierząt w Górach Izerskich, nikt jednak nie może go zobaczyć, ponieważ umie przybierać różne postacie, może także stawać się niewidzialny.
Ludzie jednak wyobrażają Muhu jako prześwitującą zjawę, albo pod postacią małej sowy.

Na podstawie: http://www.relaxace.com/jizerske-hory.html;
(bardziej rozbudowana wersja podania: http://www.revprirody.cz/data/1103/muhu.htm)

Siedziba Muhu – Muchov (787 m) to szczyt we wsch. części Černostudničniego Grzbietu, w pobliżu Tanvaldu. Nie zalesione, skaliste i pokryte gołoborzami stoki umożliwiają oglądanie szerokich widoków. Na szczycie stoi przekaźnik televizyjny, nieco na zach. od szczytu (w miejscu skrzyż. szlaków) istniało w latach 1924-37 czeskie schronisko. Na grzbiecie ok. 1 km. na płn.-wsch. od szczytu, nad Dolním Tanvaldem, na wys. 623 m znajduje się skała Terezínka (15 m wys.) z udostępnionym wykutymi schodkami punktem widokowym. Ufundował go w 1853 r. właściciel tanvaldskiej przędzalni lnu, wiedeński przemysłowiec Johann Mayer (który zbudował sobie w pobliżu w 1845 r. letnią willę Bálovka) i nazwał na cześć żony Tersy (dawna nazwa niem. Schafstein, czes. Šouf).

(http://www.severnicechy.info/cz/rozhled ... ka_tanvald)

_________________
SKPS - z nami w Sudety
http://www.skps.wroclaw.pl/
http://www.rebusy-sudety.cba.pl/
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:21

Dziamdziak
Wysłany: Pon Lut 04, 2008 3:01 pm

Władca Jesioników – Pradziad (Pradĕd, Altvater)


To właściwie dziwne, ale o tak znanej postaci – wydawałoby się: drugiej po karkonoskim Rybecalu, o którym napisano wiele tomów – trudno znaleźć coś więcej, poza powszechną informacją, że istnieje i że panuje nad Jesionikami.
Mówi się, że to „dobry, górski starzec z długimi wąsami”.
Skąd się wziął?

W kilku miejscach znalazłem jedno podanie:

Pewnego razu, wcześnie rano pastuszek pognał stado owiec na pastwisko, wysoko w góry. W torbie miał tylko chleb z serem, a kiedy w południe zasiadł do jedzenia, patrzył na dachy oddalonych miast i myślał o tym, jak beztrosko żyją sobie bogaci ludzie w dolinach. W końcu jego smutkiem zainteresował się sam władca gór – Pradziad. Postanowił mu pomóc.
Zbliżał się już wieczór. Nagle przed młodzieńcem zaczęła się rozwierać głęboka szczelina, z której wyszedł ogromny, siwowłosy starzec. „Podaruj mi jedną ze swoich owieczek, chłopcze, a ja spełnię twoje skryte życzenie.”
Pastuszek rozpoznał Pradziada i ucieszył się. Po chwili szli razem przez gęsty las, aż doszli na polanę. tam stała siedziba Władcy Gór. Miała złote wieże i ściany pokryte srebrem. Ciężka brama otworzyła się i weszli do wnętrza. Znaleźli się w sieni, pełnej skrzyń i skarbów. Duch rzekł: „Nabierz sobie tyle dukatów, ile uniesiesz i szybko odejdź.” i znikł.
Pastuszek nie domyślał się, że to jest próba. Widok na niezmierzone bogactwo całkiem go zaślepił. Padł na kolana, nabierał złote monety za koszulę, do kapelusza i do butów. W końcu jego wzrok padł na piękny świecznik. Nie zastanawiając się, chwycił go i zabierał się do wyjścia. Nagle zagrzmiało i w pałacu zagrzmiał potężny głos Pradziada: „Nie starczyło ci to, co ci dałem! Nie jesteś godny moich darów!” i przerażony pastuszek padł bez czucia na ziemię.
Kiedy się obudził, siedział na wysokiej górze, która na życzenie Pradziada skryła zamek i jego skarby. Chłopiec pozostał biedny, a ludzie od tego czasu nazywają tę górę Pradziad.

(według: Igor Hornišer, Povĕsti z Pradĕdovy Říše, Malá Moravka 1996, s. 4-5).

W Internecie można znaleźć też inne wersje podania (np. http://regiony.ic.cz/index.php?clanek=p ... nu=olomouc), w których Pradziad przybiera postać głodnego wędrowca i chłopiec dla niego zabija owieczkę, piecze mięso i częstuje głodnego; później, po zabraniu złotego świecznika zostaje uwięziony w podziemnej jaskini, w której nie może znaleźć wyjścia (ale w końcu Pradziad pojawia się i zakończenie jest takie, jak w przytoczonej wersji).

Nazwa góry Pradĕd nie jest pierwotna. Pierwsza wersja nazwy szczytu, zapisana w 1377 r., brzmi Keylichter Schneeberg (co można tłumaczyć na: Śnieżna Góra, Śnieżnik, Śnieżka). Określeni Keylichter pochodzi od niemieckiej nazwy Keylicht, oznaczającej charakterystyczną, szpiczastą górę Klinovec (1170 m); obecna jej nazwa odpowiada znaczeniu niemieckiej. Ona jest dominantą okolic Červenohorskiego sedla, a tędy ludzie dostawali się w głąb Hrubego Jesenika. W 1611 r. pojawiły się określenia Schneeberg lub Keylichter Berg (= „klinowcowa góra”), w XVIII w.: Schneeberg, Neisser Schneeberg (= „nyska Śnieżka”), a w XIX w. – czeska Snĕžka (lub Wiesenberská Snĕžka, od Wiesenberg = Loučná nad Desnou). Ciekawe, że wszystkie określenia wskazują na dostępność Pradziada tylko od północy.
Nazwa Altvater pojawia się po raz pierwszy w 1497 r., (a w XIX w. także obocznie Vaterberg – czyli „ojcowa góra”). Pojawienie się tych nazw wiązało się z powstaniem Vrbna i skolonizowaniem okolicznych dolin. Nazwa oznacza górę najwyższą – najważniejszą, tak jak ojciec czy dziad (najstarszy mężczyzna) stanowił głowę rodziny. Czeski przekład tej nazwy – Pradĕd – pojawił się po raz pierwszy w 1848 r.
I – odwrotnie, niż w podaniach – to od nazwy góry utworzono w ludowych opowieściach postać siwowłosego, wąsatego starca.
(na podstawie: Ivan Lutterer, Rudolf Šrámek, Zemĕpisná jména v Čechch, na Moravĕ a ve Slezsku, 1997, s. 211-212)

_________________
SKPS - z nami w Sudety
http://www.skps.wroclaw.pl/
http://www.rebusy-sudety.cba.pl/
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:22

Mrozen
Wysłany: Wto Lut 19, 2008 1:33 am

Myślę, że warto zająć się w tym wątku także pomniejszymi bytami a nie tylko wielkimi władcami całych pasm górskich. Takie pomniejsze zjawy pełnią również ważne funkcje w zaświatach, a ich istnienie w ludzkiej świadomości związane jest często z prawdziwymi i nie do końca przez naszych poprzedników rozumianymi wydarzeniami z dawnych lat.
Weźmy na przykład takiego ducha Josefa Neissera, zamieszkałego niegdyś w osadzie Peklo (niedaleko Frydlantu) pod numerem 37. Biedak od zawsze uważany był za cudaka, od kiedy jednak w 1806 roku pokąsał go wściekły pies zupełnie stracił rozum. W napadach szału niszczył wszystko wokół siebie. Mieszkańcy Pekla musieli skuć go łańcuchami. Udali się po pomoc do Ambrożego Rösslera - miejscowego siłacza, który miał także sławę czarodzieja (potrafił na przykład rozpoznać ilu ludzi stoi za zamkniętymi drzwiami i odczyniać uroki). Był to dobry człowiek i chętnie pomagał ludziom, jednak w przypadku nieszczęsnego Josefa jego czary nie pomagały. Szaleniec w krótkim przebłysku świadomości zwrócił się do Ambrożego aby ten skrócił jego męki i zabił go, gdyż nie chce dłużej żyć jak zwierze. Czarodziej z przykrością spełnił tę prośbę. Od tego czasu stracił swą moc i wyprowadził się z wioski w dalekie strony, gdzie nikt go nie znał. A duch Josefa Neissera długo jeszcze straszył pod numerem 37 i na sąsiedniej łące.
Na podstawie:
„Putování za strašidly a kouzelnými bytostmi Frýdlantska” (Miejskie Centrum Informacji we Frydlancie).
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:22

Dziamdziak
Wysłany: Wto Kwi 01, 2008 10:40 pm

Tajemniczy „Czeski Wacław” (Spalona)

W lesie w pobliżu Spalonej i Młotów (w rejonie Zamkowej Kopy) znajdowała się jedna z legendarnych postaci Gór Bystrzyckich – „Czeski Wacław” (Böhmische Wenzel) albo „Kamienny Wacław” (Steinerte Wenzel, lub gwarowo Stona Wenzan). Był to podobno ok. 2-metrowy głaz, przypominający kształtem postać ludzką, który ktoś z pomocą młotka i dłuta jeszcze nieco „podrasował”. Kilkanaście lat temu miłośnicy regionu próbowali go odnaleźć – bez skutku. Opisy dojścia w niemieckich przewodnikach nie ułatwiają tego zadania: najpierw następuje szczegółowa instrukcja, jak trafić z Bystrzycy Kłodzkiej do leśniczówki w Młotach, a potem informacja „a tam wam wskażą dalszą drogę”. Powodzenia!

_________________
SKPS - z nami w Sudety
http://www.skps.wroclaw.pl/
http://www.rebusy-sudety.cba.pl/
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:23

Dziamdziak
Wysłany: Pon Kwi 14, 2008 6:32 pm

Nowość! Władca Gór Sowich

"Uduchowienie Sudetów" rośnie!
Właśnie przeczytałem o kolejnym duchu, rządzącym całym pasmem. To Sowiogór; nietrudno się domyślić, które góry ma pod opieką. Ponoć jego bratem jest niejaki Gacoperz.
Sowiogóra wymyślono w kompleksie Osówka, aby uatrakcyjnić zwiedzanie podziemi przez grupy dzieci - stworzono pewną fabułę i postać ducha, który podczas zwiedzania pełni funkcję przewodnika.
O genezie Sowiogóra można przeczytać na portalu Nasze miasto pl (http://bielawa.naszemiasto.pl/wydarzenia/841296.html; artykuł pochodzi z Gazety Wrocławskiej).


Trudno się oprzeć wrażeniu, że wraz z liczbą sudeckich duchów trochę spada ich ranga.
Te pierwsze - to "duchy ludowe", stworzone przez fantazję ludzi zamieszkujących góry, dawno, dawno temu, najbardziej szlachetne.
Drugie - wymyślono stosunkowo niedawno ku zabawie, trochę na zasadzie "inne góry mają, to i nasze powinny".
No i trzecia, najmłodsza generacja - "duchy marketingowe"...

_________________
SKPS - z nami w Sudety
http://www.skps.wroclaw.pl/
http://www.rebusy-sudety.cba.pl/
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:23

Dziamdziak
Wysłany: Sob Sty 24, 2009 11:52 pm

Jak wygląda Muhu?

Muhu – duch Gór Izerskich pojawił się już na tym wątku jako postać dość tajemnicza. Teraz można zobaczyć jak Muhu wygląda – przynajmniej zdaniem rzeźbiarza Miloša Šimka z Raspenavy, który wyrzeźbił jego postać w drewnie. Ducha spotkał ponoć kiedyś osobiście o trzeciej nad ranem na torfowisku Jizerki... Rzeźbę umieszczono na Smrku w pobliżu wieży widokowej i odsłonięto podczas uroczystości związanej z 5-leciem istnienia rozhledny (20 września 2008). Rzeźba ma 160 cm wysokości, powstała z pnia dębu pochodzącego z ogrodu pałacu w Sychrovie, wyrzeźbiona za pomocą piły i dłuta.
Fotkę Muhu można obejrzeć na stronie Novégo Mĕsta pod Smrkiem (http://www.nmps.cz, news z 15 X 2008) – albo poniżej.


Nawiasem mówiąc – na Smreku przy tej okazji pojawiła się jeszcze jedna nowość – koło przejścia granicznego (czyli ponad kilometr od wieży) ustawiono kamienny słup z tablicą – nawiązujący do znaku granicznego, który dał górze nazwę (Tafelfichte – „Tablicowy świerk”). Kamień ten oznacza zbieg granic Czech, Śląska i Łużyc.

_________________
SKPS - z nami w Sudety
http://www.skps.wroclaw.pl/
http://www.rebusy-sudety.cba.pl/
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Świat duchów

Postautor: Ivo » 13 sty 2014, 12:24

Maciek
Wysłany: Nie Sty 25, 2009 12:28 am

Dziamdziak napisał:
aby uatrakcyjnić zwiedzanie podziemi przez grupy dzieci - stworzono pewną fabułę i postać ducha, który podczas zwiedzania pełni funkcję przewodnika

Niedawno byłem w Wieliczce i ku mojemu zdumieniu okazało się, że jest ona zamieszkana przez stado stworów - jest Solizaur i Soliludki - nawet mają swoją krainę - Solilandię.
Myślę, że dopóki podobne stwory uatrakcyjniają zwiedzanie dzieciom, nic złego się nie dzieje. Gorzej będzie, gdy przewodnicy zaczną nam wmawiać, że duchy te mają co najmniej średniowieczne rodowody...
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Następna

Wróć do Sudety ogólnie i przekrojowo

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości