Kozice i muflony w Sudetach

jak sama nazwa wskazuje... roślinki, skałki i różne żyjątka

Kozice i muflony w Sudetach

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:07

Mrozen
Wysłany: Sro Lut 27, 2008 7:10 pm
Temat postu: Kozice i muflony w Sudetach


Mija właśnie 100 lat od introdukcji kozicy w Sudetach. W latach 1913 – 1914 sprowadzono kozice na teren Jeseników. Mniej w Polsce pamiętamy o tym, że kilka lat wcześniej (w roku 1907) z powodzeniem osiedlono te zwierzęta na zachodnim krańcu Sudetów – w stosunkowo niewysokich Górach Łużyckich. Niepowodzeniem natomiast zakończyła się próba wprowadzenia kozic na teren Karkonoszy. Na początek:

L u ž i c k é h o r y
W roku 1907 sprowadzone z Alp kozice zostały wypuszczone w dawnym rewirze leśnym Jetřichovice a następnie w rewirze Krásné Pole. Dzisiaj liczebność populacji tych zwierząt dochodzi do 200 sztuk. Żyją głównie w rejonie České Kamenice, Studeného vrchu, Chřibské i Mlýnů. Na zchodzie obszaru przenikają do sąsiedniej CHKO Labské pískovce. Latem przebywają w szczytowych partiach gór, zimą schodzą niżej i nawet odwiedzają paśniki.
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:08

samjozo
Wysłany: Sro Lut 27, 2008 10:29 pm

Czy ktoś pamięta muflona ze schr. Pod Śnieżnikiem?
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:08

Dziamdziak
Wysłany: Sro Lut 27, 2008 11:07 pm

Żywego?

A co do kozic w Górach Łużyckich - nie mogę się powstrzymać przed pewnym wspomnieniem, związanym właśnie ze spotkaniem z takim buńczucznym łużyckim kozłem. Niestety - bez dokumentacji fotograficznej.
Podczas pierwszego pobytu w G. Łużyckich (sierpień 1992) zawędrowałem na Zlatý vrch (między Česką Kamenicą a Chřibską), gdzie są jedne z najładniejszych „organów bazaltowych”, mniej znane, ale nie mniej efektowne od pobliskiej Panskiej skály. Dzięki odboczce szlaku obejrzałem dawne wyrobisko z organami i zapragnąłem jeszcze wdrapać się na wierzchołek, czego robić nie wolno (Narodowy Rezerwat Przyrody). Zacząłem wspinać się po bazaltowym rumowisku i wtedy w odległości ok. 20 m stanął mi na drodze kozioł i jakby ostrzegawczo fuknął. Chwilę mu się przyglądałem i zrobiłem jeszcze dwa kroki w stronę szczytu i – przy okazji – kozła. Nie uciekł, tylko znów fuknął, cały czas przyglądając mi się. Zinterpretowałem te fuknięcia tak: „Gdzie tu, facet, leziesz? To mój teren!”. Pomyślałem: „A, może masz rację...” i zawróciłem. Tak koziołek odwiódł mnie od występku...

W związku z tematem kozic, dodam jeszcze nieskromnie, że w naszych „Pielgrzymach” z 1986 r. popełniłem tekścik pt. „Tatrzańskie elementy przyrody Masywu Śnieżnika”, gdzie pisałem o dwóch takich rzucających się w oczy, ale sztucznie wprowadzonych elementach – kozicy i limbie, oraz o dwóch niepozornych, ale naturalnych – studniczku tatrzańskim (skorupiak, kiełż) i seslerii tatrzańskiej (trawa).

_________________
SKPS - z nami w Sudety
http://www.skps.wroclaw.pl/
http://www.rebusy-sudety.cba.pl/
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:08

samjozo
Wysłany: Czw Lut 28, 2008 12:12 am

Tak, żywego! Jeszcze za czasów Zbyszka. Kłusownicy z Międzygórza go podobno upolowali.

Dodane po 9 minutach:

A co do kozic, to w Masywie Śnieżnika jest ich pare sztuk. Na stromych północnych stokach widziałem stado.
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:09

wirek
Wysłany: Czw Lut 28, 2008 7:43 am

W październiku 2005 roku byłem na Śnieżniku i schodząc do schroniska, w miejscu gdzie szlak schodzi z pasa granicznego widziałem ze 4 sztuki. Ale głowę bym dał, że to były zwyczajne kozy :shock:
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:09

Mrozen
Wysłany: Czw Lut 28, 2008 12:59 pm

Hrubý Jeseník

W lipcu 1991 roku zdarzyło mi się samotnie nocować w schronie przy Jeleni studance i gdy o świcie wyszedłem przed budyneczek znalazłem się wśród stada kilkudziesięciu kozic spokojnie wyżerających trawę na sporej powierzchni. Doszedłem wtedy do wniosku, że nazwę powinno się zmienić na Kamzicni studankę (bo na grzbiecie na pewno łatwiej było spotkać kozicę niż jelenia). Wtedy oglądanie kozic w Jesenikach nie było żadną sensacją.
Po tym jak udało się hrabiemu Kinskému osiedlić kozice w Lužických horách, w 1913 roku wypuszczono następne, w najwyższych partiach Jesenika (okolice Pradziada) - w panství "Řádu německých rytířů” (czyli ziemiach Zakonu Krzyżackiego). W tym samym czasie cesarz Franciszek Jozef I podarował 2 koziołki i 6 kóz Nowej Zelandii – zostały osiedlone na wyspie południowej, na zboczach Mount Cook. Operacja udała się aż za dobrze – w ciągu następnych lat kozice rozbiegły się po całej wyspie – a przez ostatnie 20 lat są już traktowane jako „szkodniki” i populację zmniejsza się „wszystkimi dostępnymi metodami” (brzmi to groźnie). Kozice „wyemigrowano” także do Argentyny (brak wiadomości z jakim skutkiem) i Skandynawii (gdzie nie zechciały się osiedlić). Tak więc góry Czech zostały najbardziej wysuniętym na północ rejonem gdzie żyje kozica sprowadzona z Alp (i ma się dobrze).
W Jeseniku kozice poczuły się wyśmienicie i w szczytowym momencie osiągnęły liczebność szacowaną na ponad tysiąc osobników! (w latach 1979 – 82 ostrożnie szacowano ich liczbę na 800 sztuk gdyż wynik liczenia w 1981 roku wynosił 748 osobników). Gdy tymczasem szacuje się, że jesenicki las wytrzymuje bez szkody najwyżej ok. 300 kozic (10 na 1000 ha lasu - chociaż niektórzy badacze twierdzą, że ta liczba jest bardzo zaniżona i las może wytrzymać dużo więcej – też mają swoje argumenty). Padł więc rozkaz: „Ognia!”. W samym 1992 roku odstrzelono 272 sztuki, a przez wiele lat ilość odławianych osobników wynosiła ponad 200. Mimo to aż do początku XXI w. liczebność jesenickiego stada spadła tylko do liczby 600 – 400 sztuk. Obliczenia z 2006 roku wskazują na obecność 150 – 200 osobników (ograniczono więc odstrzał – w 2006 roku tylko 15 sztuk).
Około 1972 roku niewielka grupa kozich emigrantów porzuciła Czechosłowację (czyżby efekt wcześniejszej interwencji wojsk Układu Warszawskiego?) i osiedliła się w Masywie Śnieżnika.
I na koniec uwaga – kozice żyły wcześniej na terenach Czech, podczas epoki lodowcowej przed ok. 100 tysiącami lat. Ich kości znajdowane są w jaskiniach Czeskiego i Morawskiego Krasu.
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:10

Mrozen
Wysłany: Nie Mar 02, 2008 10:42 am

Przytoczę treść artykułu, który ukazał się dopiero co w :
http://walbrzych.naszemiasto.pl/wydarzenia/824406.html

Inwazja szkodników na dolnośląskie lasy
wczoraj

Jeszcze kilka lat wrocławski ogród zoologiczny był jednym z nielicznych miejsc na Dolnym Śląsku, gdzie można było podziwiać żywego jenota, szopa pracza lub piżmaka. Dzikiej przyrodzie naszego regionu zwierzęta rodem z Dalekiego Wschodu i Ameryki Północnej były nieznane.

Teraz przy odrobinie szczęścia można się na nie natknąć, spacerując po lasach lub w pobliżu zbiorników wodnych.
To efekt działalności człowieka. Zwierzęta sprowadzono do Europy w celach hodowlanych. Z farm zaczęły jednak uciekać lub były wypuszczane, ze względu na brak popytu na futra. Jenoty przywędrowały na Dolny Śląsk ze wschodnich rejonów Polski, szopy z Niemiec, a piżmaki z okolic czeskiej Pragi. W nowych warunkach, gdzie nie mają zbyt wielu naturalnych wrogów, szybko się zaaklimatyzowały. Budzi to uzasadniony niepokój przyrodników.
- Pojawienie się w dolnośląskich lasach jenotów i szopów praczy sprawiło, że znacznie zmniejszyła się populacja wielu gatunków ptaków, gadów i płazów. Niektórym grozi nawet wyginięcie w naszym regionie - przyznaje Radosław Ratajszczak, dyrektor wrocławskiego ogrodu zoologicznego. - Piżmaki dla odmiany niszczą wały przeciwpowodziowe, w których drążą korytarze.
Największym problemem dla przyrodników są obecnie jenoty. Pojawiły się u nas jako pierwsze i jest ich najwięcej. Według leśników i myśliwych są bardziej niebezpieczne niż lisy. W poszukiwaniu pożywienia są dokładniejsze i nic nie umknie ich uwadze. Mimo że importowany drapieżnik nie podlega ochronie, zmniejszenie jego populacji jest niezwykle trudne.
- Na zimę zaszywa się w norach i zapada w sen - tłumaczy Tadeusz Ćwieluch, leśniczy z Wałbrzycha. - Przesypia zatem okres łowny, a wiosną i latem jest pod ochroną, bo rodzi i wychowuje młode. I koło się zamyka.
Pojawienie się w wyniku ingerencji człowieka nowych gatunków zwierząt może mieć katastrofalne skutki również dla nich samych.
Przyrodnicy podają przykład zasiedlenia Dolnego Śląska muflonami. Rozmnażając się przez wiele lat w ramach tego samego stada, samce zaczęły cierpieć na chorobę genetyczną. Ich zawinięte rogi zamiast równolegle do pyska, wrastają w kark i powodują śmierć w męczarniach. Z pomocą naukowców z Instytutu Biologii Akademii Pedagogicznej w Krakowie, podjęto próbę ratowania zwierząt. W ubiegłym roku sprowadzono w Góry Stołowe 180 muflonów ze Słowacji, aby przemieszać chorujące stado.
- To dowód, że człowiek nie powinien ingerować w prawa natury - mówi Ratajszczak. - Wypuszczając nowe gatunki zwierząt na wolność, ludzie po prostu zaśmiecają przyrodę.


"Nowe gatunki zwierząt na wolności to zaśmiecanie przyrody"
Artur Szałkowski - POLSKA Gazeta Wrocławska

Trudno nie zgodzić się w dużej mierze ze słowami autora (tak naprawdę dotyczy to także kozic). Problem w tym, że sto lat wcześniej poglądy na ochronę przyrody były zupełnie inne i te gatunki już się tu zadomowiły. Niech to będzie wstępem do napisania czegoś o muflonach.

Dodane po 6 minutach:

I jeszcze drobna uwaga - te muflony w zeszłym roku sprowadzono chyba w Góry Sowie i Bardzkie, a nie Stołowe.
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:11

Mrozen
Wysłany: Czw Mar 06, 2008 11:24 pm

Jeszcze wrócę do historii osiedlenia kozic w Jesenikach. Zostały one wypuszczone na ogrodzonym terenie (po czesku „obora”) o powierzchni 12 ha, położonym na wschodnich zboczach Pradziada z inicjatywy wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego - Eugena Ferdinanda Piusa Bernharda von Österreich. Były to dwa kozły i pięć kozic zakupionych w Tyrolu. Dla lepszej aklimatyzacji wybrano kozice nazywane „leśnymi” – z niższych partii Alp. Po początkowych trudnościach (kilka osobników dało nogę) stadko rozrosło się do pokaźnych rozmiarów. Z „obory” zostało wypuszczone dopiero 15 lat później, w 1928 roku. Na wolności podzieliło się na trzy części: jedno zostało w sąsiedztwie obory, drugie przeniosło się na zachodnie zbocza Pradziada (Kamenný Důl) a trzecie odeszło na Petrovy kameny.
Całą operację w rejonie Pradziada z wielkim zainteresowaniem obserwowała administracja zarządzająca dobrami biskupstwa wrocławskiego. Po przerwie spowodowanej wojną światową wrócono do sprawy w latach 1927 – 1928 i zbudowano "oborę" w rewirze Vidly (rejon o wysokości ok. 1000 m n.p.m.). Nie powiodło się sprowadzenie kozic z Alp (okazało się że były zarażone parchami – grzybicą). Administracja dóbr biskupich zwróciła się do generalnej dyrekcji lasów w Pradze o pozwolenie na sprowadzenie kozic z Tatr. Pierwsza pojawiła się 24 listopada 1929 roku (była to półtoraroczna samica) i przeżyła dokładnie dwa tygodnie (sekcja wykazała zapalenie płuc). Znowu powrócono do zamysłu kupna kozic w Alpach. Pod koniec zimy 1930 roku (13 marca) przybyły dwa osobniki – czteroletnia samica i 10- cio miesięczne koźlątko. Następnie samica szybko zdechła (przyczyna – wstrząs nerwowy po długiej podróży) a koźlę (żywione mlekiem kozy domowej) trzymane w ogrodzie, na przekór wszystkiemu przeżyło i wiosną w towarzystwie dwóch saren i koziołka (sarny) zostało wypuszczone do „obory”. Następne trzy osobniki przybyły we wrześniu 1931 roku (dwa doskonale wytrzymały podróż i od razu trafiły do obory, trzyletnia samica zdechła z takich samych przyczyn jak poprzednia). Po dalszych czterech latach udało się sprowadzić dalszych pięć kozic z rejonu Ebensee (Austria). W odróżnieniu od pierwszych, które przybyły koleją te przyjechały ciężarówką. Dwie kozice były ciężarne, ale bardzo dobrze zniosły podróż i już 25 czerwca leśnik zameldował, że stado powiększyło się o cztery maluchy. Do roku 1939, kiedy zwierzęta wypuszczono z „obory” Vidly stado powiększylo się do 15 sztuk. Na wolności część stada połączyła się z tym w rejonie Pradziada a część pozostała w rewirze Vidly.
Wiadomości pochodzą z artykułu powstałego na podstawie wspomnień byłego łowczego biskupstwa wrocławskiego inż. dr. Grohmanna (autorem „Kamzíci na Pradědu” jest Vítězslav Zeman).
Ostatnio zmieniony 26 gru 2013, 23:12 przez Ivo, łącznie zmieniany 1 raz
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:11

Marcin
Wysłany: Pon Maj 12, 2008 6:55 am

...nie będę pisał o muflonach ani o kozicach tylko o... kozach - bynajmniej nie domowych lecz dzikich a conajmniej półdzikich!!
Otóż mało kto wie że stadko takich kóz zamieszkuje górę Połom (Wojcieszów). Liczy ono zaledwie 4 sztuki na które wchodzą 2 capy i dwie kozy (pierwotnie było ich 5 ale jedna z nich została zagryziona przez miejscowe psy). Wszelkie wskazówki i plotki wskazują na to że są to "uciekinierzy" z zakładu doświadczalnego który jakiś czas temu funkcjonował w Wojcieszowie.
Biorąc pod uwagę fakt że do ów stadka nie da się zbliżyć na odległość mniejszą niż 20-30 m postanowiliśmy je uznać co conajmniej półdzikie
Postaram się w najbliższym czasie wrzucić jakieś fotki.
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49

Postautor: Ivo » 26 gru 2013, 23:12

JSW
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 7:56 am
Temat postu: Muflony


Co do muflonów, osobiście widziałem dwa razy w rejonie Chojnika, tuż przy skałach w partiach szczytowych. Najpierw stadko około 5 sztuk, a następnie cały kierdel tj. około sztuk 20. Okres późno jesienny było, to około 7 lat temu. Kozic w Sudetach nie widziałem. Czaszkę padłego muflona znalazłem, w lesie w okolicach Hutniczego Grzbietu w Karkonoszach w reglu dolnym.
Ivo
 
Posty: 1390
Rejestracja: 12 paź 2011, 19:49


Wróć do Przyroda sudecka

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości