"Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

informacje, wrażenia, relacje etc. {Każdy nowy temat proszę zaczynać od daty w formacie yyyy.mm.dd}

"Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: Mrozen » 17 wrz 2019, 16:49

W niedzielę w nocy wydzielona grupa "antykwariatu" (średnia wieku 50+: Dziamdziaki, Mrozeny i Rudy) SKPS-u wróciła z wyjazdu do Rumunii w Karpaty Wschodnie. Zwiedzaliśmy Góry Rodniańskie, Marmaroskie i Gutyjskie. Wyjazd organizowało PTTK Rzeszów, był intensywny, pogoda i towarzystwo dopisały. Jeśli dodać do tego bardzo przyzwoite noclegi oraz wyżywienie i niezawodny transport ... będziemy owe dni miło wspominać.

Turystyczno-krajoznawczych wspomnień część pierwsza.
"Na wschodnim krańcu Łańcucha Wyhorlacko-Gutyjskiego. Czy góry Rumunii można zobaczyć z Polski?"
https://kunstkamerasudecka.blogspot.com ... lacko.html
Awatar użytkownika
Mrozen
Moderator
 
Posty: 1994
Rejestracja: 22 gru 2013, 10:18

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: Mrozen » 19 wrz 2019, 07:36

Jak wypatrzył w sieci Rudy ...
"Polski turysta został zaatakowany przez niedźwiedzicę prowadzącą młode w rumuńskich Górach Rodniańskich, ale szczęśliwie udało mu się uniknąć obrażeń po tym, jak schronił się w górskim szałasie. "
https://podroze.onet.pl/przyroda/atak-n ... ii/4bl02t0

Czyli w kilka dni po naszym wyjeździe nie tylko się znacznie ochłodziło, ale i zaniedźwiedziło.

Do zdarzenie doszło na południe od Vișeu de Sus, kilkanaście kilometrów na zachód od masywu Pietrosula.

https://adevarul.ro/locale/baia-mare/un ... index.html

W górach zdarza się, że można doznać uszczerbku na zdrowiu od stworów tysiące razy lżejszych od niedźwiedzia.

Pod koniec sierpnia była nietypowa akcja ratownicza na Kogucim Grzebieniu.
https://www.digi24.ro/stiri/actualitate ... te-1179187
Turysta dostał wstrząsu po ukąszeniach owadów.

Chyba dawno takiego przypadku nie było - śmierć polskiego turysty od niedźwiedzia w górach Armenii.
https://outdoormagazyn.pl/2019/09/polak ... iedzwiedz/
Awatar użytkownika
Mrozen
Moderator
 
Posty: 1994
Rejestracja: 22 gru 2013, 10:18

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: Mrozen » 22 wrz 2019, 22:33

"Na wschodnim krańcu Łańcucha Wyhorlacko-Gutyjskiego. Wśród skał z Sudetów, Pienin, Andów i … z kosmosu"
https://kunstkamerasudecka.blogspot.com ... ko_22.html
Awatar użytkownika
Mrozen
Moderator
 
Posty: 1994
Rejestracja: 22 gru 2013, 10:18

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: Mrozen » 01 paź 2019, 11:19

"Na wschodnim krańcu Łańcucha Wyhorlacko-Gutyjskiego. „Co słonko widziało”, czyli relacja z wędrówki w stylu turystycznego, naiwnego realizmu. Część pierwsza"
https://kunstkamerasudecka.blogspot.com ... lacko.html
Awatar użytkownika
Mrozen
Moderator
 
Posty: 1994
Rejestracja: 22 gru 2013, 10:18

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: Krzyś » 03 paź 2019, 21:19

"Wysiedliśmy z autokaru na Pasul Neteda – nie ma tu żadnego parkingu, więc wysiadanie musi być szybkie i sprawne. Po paru metrach asfaltu skręciliśmy na szlak ... w las."

Mrozen na samej przełęczy może nie ma miejsca ale jest 100 m na południe :-)
Jakoś tak sie złożyło że prowadziłem tam grupę 3 tygodnie wcześniej tylko w przeciwną strone (pas Gutai -pas. Neteda).
Ale przynajmniej wiem kto zablokował mapę M Gutaii w księgarni na Wita Stwosza ;-)

KR
Awatar użytkownika
Krzyś
 
Posty: 78
Rejestracja: 22 gru 2013, 13:01

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: Mrozen » 04 paź 2019, 15:48

Ale to być może był Dziamdziak (bo ja tę mapę zamawiałem dużo wcześniej i czekałem na dostawę z Rumunii).

Nawet zastanawialiśmy się, czy to nie Ty będziesz prowadził ten wyjazd, ale trafiło na twojego znajomego. Będzie w następnych relacjach na zdjęciach.
Awatar użytkownika
Mrozen
Moderator
 
Posty: 1994
Rejestracja: 22 gru 2013, 10:18

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: KrzysiekJ » 13 gru 2019, 13:21

Piotrku, inny garnitur SKPS-owskiego "Antykwariatu", który błąkał się w tej części Karpat w sierpniu 1984 r., niecierpliwie wyczekuje kolejnych odcinków serialu AD 2019 :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

PS. Kotwica "Polski Walczącej" na szczycie Pietrosula to nie nasze dzieło, lecz zastane!
KrzysiekJ
 
Posty: 174
Rejestracja: 22 gru 2013, 01:43

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: KrzysiekJ » 28 lut 2020, 12:15

Aby nie zakładać kolejnego "rumuńsko-karpacko-eskapeesowskiego" wątku, wrzucę tu krótkie podsumowanie mojego ostatniego wypadu w góry Rumunii.

Stanowiliśmy grupę czteroosobową, w której połowa stanu to przewodnicy SKPS - Piotrek Nogieć i ja. Pretekstem wycieczki były zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich w rumuńskim Râşnovie w Górach Postavǎrul. Z Polski wyjechaliśmy kilka dni przed zawodami, aby zobaczyć coś "po drodze" (ta "droga" do Rysznowa, bo tak się wymawia nazwę miejscowości, a nie tak jak polscy komentatorzy sportowi, trwała całe dwa dni) weszliśmy w tym czasie na najwyższy wierzchołek pasma Chřiby w Karpatach Środkowomorawskich - Brdo (587 m n.p.m.), odwiedziliśmy leżący u stóp tych górek Velehrad, w drugim dniu pobłąkaliśmy się u stóp gór Poiana Rusca (m.in. rzymskie miasta Tibiscum i Sarmisegetuza Colona Ulpia Traiana), odwiedziliśmy też Sibiu. Podczas zawodów nie spaliśmy w Rysznowie, tylko w przylegającym do niego Cristianie - Piotrek znalazł super noclegi a'la agroturystyka za niespełna 30 lei od głowy. Tam spędziliśmy cztery noce. Stąd organizowaliśmy nasze wycieczki górskie. Jako cel obraliśmy sąsiadujące z Braszowem Góry Bucegi, Persanis i Postavarul. Podczas niedzielnego powrotu do Polski wyskoczyliśmy też na dwie górki będące najwyższymi szczytami w dwóch karpackich pasmach, wchodzących w skład Gór (Karpat) Zachodniorumuńskich, czyli Gór Apuseni.

W ten sposób udało się nam nieco powiększyć nasze kolekcje (cały czas relatywnie małe) elementów Korony rumuńskich Karpat. Dla mnie są to ogniwka nr 28-31 w mojej rumuńskiej koronce. Zostało - bagatela - jeszcze 65 brakujących wierzchołków. Szczegółowe opracowanie listy korony Karpat Rumuńskich, obejmującej 96 szczytów, zawdzięczamy Jurkowi Montusiewiczowi z lubelskiego SKPB. Lista ta została już zaakceptowana przez środowisko turystów rumuńskich (chociaż początkowo z przekąsem i niedowierzaniem, że opracował ją ktoś kto nie jest Rumunem).

Mój ostatni plon, który zawdzięczam Kamilowi Stochowi, Dawidowi Kubackiemu i spółce, ale przede wszystkim moim współtowarzyszom wycieczki - Piotrkowi, Łukaszowi i Hubertowi (dwaj ostatni weszli jeszcze, w dość gęstej mgle, na najwyższy w Górach Bucegi Vf. Omul - 2507 m), prezentuje się tak:

28. Vârful Criştianul Mare (1799 m n.p.m.) w Górach Postavǎrul (Munţii Postavǎrul)

Karpaty Południowe - Carpaţii Meridionali

- 19. 02. 2020 r.

Obrazek

Obrazek

29. Mǎgura Codlei (1294 m n.p.m.) w Górach Perşani (Munţii Perşani)

Karpaty Wschodnie - Carpaţii Orientali

- 20. 02. 2020 r.

Obrazek

Obrazek

30. Mǎgura Priei (996 m n.p.m.) w Górach Meseş (Munţii Meseş)

Karpaty Zachodniorumuńskie - Carpaţii Occidentali

- 23. 02. 2020 r.

Obrazek

Obrazek

31. Mǎgura Mare (918 m n.p.m.) w Górach Plopiş (Munţii Plopiş)

Karpaty Zachodniorumuńskie - Carpaţii Occidentali

- 23. 02. 2020 r.

Obrazek

Obrazek

Najciekawsza spośród tych gór? Na pewno Mǎgura Codlei w Górach Perşanis. Przy okazji wejścia na nią zwiedziliśmy też zabytkowe miasto Codlea ze średniowiecznym saskim kościołem obronnym oraz położone na wysokości 980 m n.p.m. ruiny krzyżackiego zamku Cetatea Neagrǎ (Czarny zamek). Między ruinami a szczytem Magury znajduje się dość wąska skalista wapienna grańka, którą poprowadzony jest szlak. Zimą, nawet tak mało śnieżną jak tegoroczna, trzeba uważać.

Podsumowanie: trzymamy kciuki, aby Międzynarodowa Federacja Narciarska przyznała Rumunom organizację konkursów skoków również i w przyszłych latach. W pobliżu Braszowa (czyli także i Râşnova) i w drodze tam i z powrotem gór jest mnóstwo (pisałem wcześniej, że jadąc do Rumunii zatrzymaliśmy się na trzy godziny w leżącym na Morawach niewysokim karpackim paśmie Chřiby i podeszliśmy na jego kulminację Brdo - 587 m; niestety ze znajdującej się tam wieży widokowej Alp nie dostrzegliśmy - a ponoć niekiedy je stamtąd widać).

W górach śniegu bardzo mało. W Górach Bucegi zrobiliśmy sobie z Piotrkiem spacer do przełęczy Şugarilor (2305), czyli weszliśmy nieco ponad wysokość naszej tatrzańskiej Świnicy. Śniegu jak na lekarstwo; wywiany, wystawała spod niego trawa i kamienie. Inna sprawa, że w niższych partiach gór nie widzieliśmy jeszcze żadnych śladów zbliżającej się wiosny. Kilka lat temu, w 2014 r., w Górach Tarcu, również paśmie przekraczającym 2000 metrów, natknęliśmy się w końcówce lutego na pierwsze krokusy i przebiśniegi. Teraz przyroda jeszcze czeka.
KrzysiekJ
 
Posty: 174
Rejestracja: 22 gru 2013, 01:43

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: Mrozen » 04 kwie 2020, 11:14

"W Alpach Rodniańskich. Sasanka alpejska pod Pietrosulem – anomalia na szlaku"
https://kunstkamerasudecka.blogspot.com ... ejska.html
Awatar użytkownika
Mrozen
Moderator
 
Posty: 1994
Rejestracja: 22 gru 2013, 10:18

Re: "Antykwariatu" wyprawa w Karpaty Wschodnie

Postautor: KrzysiekJ » 05 kwie 2020, 13:37

Mrozen pisze:"W Alpach Rodniańskich. Sasanka alpejska pod Pietrosulem – anomalia na szlaku"
https://kunstkamerasudecka.blogspot.com ... ejska.html

Obrazek




Piotrku, ta Twoja sasanka przywołała wspomnienie o pewnej wycieczce sprzed lat, gdy o SKPS-owskim antykwariacie nawet się jeszcze nie myślało. Odbyłem ją niespełna dwa lata po swoich otrzęsinach na przewodnika studenckiego. Zresztą drugi uczestnik tej wycieczki, Piotrek N., dokładnie w tym samym dniu i w tym samym miejscu otrzymał swoją trójkątną blachę (Bielice, "Chatka Cyborga" i początek grudnia 1982 r.).

Ale po kolei...

Tak gdzieś wiosną 1984 r. Włodek Szczęsny wraz z Arturem G. i Władkiem S. wpadli na pomysł zorganizowania w lecie 1985 r. naszej kołowej wyprawy w Himalaje. Miała to być trwająca przeszło dwa miesiące wyprawa składająca się z dwóch części: najpierw trekkingowej, której celem było zdobycie kondycji, aklimatyzacji itp. i późniejszej sportowej, ukierunkowanej na zdobycie jakiegoś himalajskiego szczytu. Szczegóły, cele i przebieg tej wyprawy to temat na kolejną, a właściwie kolejne, opowieści.

Istotne jest to, że kierownictwo wyprawy zostało powierzone Władkowi S., mającemu największy himalajski staż sportowy, najściślej spośród członków SKPS był on związany z wrocławskim Klubem Wysokogórskim, był instruktorem taternictwa, jego sportowe osiągnięcia taternickie, zwłaszcza zimowe, były doceniane w środowisku, także na łamach "Taternika" itp., itd.

Władek postanowił nas do wyprawy w Himalaje odpowiednio przygotować. O tym, że niektórzy z nas kondycję mają przyzwoitą, to wiedział. Postanowił więc nas podszkolić od strony sportowej. Wyjazdy w skałki w Góry Sokole, zimowe wspinanie w karkonoskich Śnieżnych Kotłach w oparciu o "Chatkę pod Śmielcem" (na to przewidziana była zima 1984/85), było tym, co można było przeprowadzić w naszych Sudetach.

Obrazek

Obrazek Obrazek

Aby oswoić nas z ekspozycją zorganizował tygodniowy lipcowy obóz w Tatrach - nocowaliśmy w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Miał to być wyjazd głównie taternicki. W plecakach liny, żelastwo, tomiki Paryskiego (te opisujące Dolinę Pięciu Stawów i jej najbliższe otoczenie), najlżejsze z możliwych aparaciki fotograficzne. Władek już wcześniej załatwił nam swobodne pozaszlakowe łażenie po Dolinie.

Po południu 7 lipca znaleźliśmy się w schronisku; jeszcze w tym samym dniu wieczorem z Bożenką B. połaziłem trochę po szlakach ponad schroniskiem. W drugim dniu, tj. w niedzielę 8 lipca, Władek zarządził wycieczkę - jeszcze bez sprzętu wspinaczkowego - której celem było zapoznanie się z topografią Doliny Pięciu Stawów. Mieliśmy podchodzić pod przyszłe cele, oceniać z dołu, bez zaglądania do Paryskiego, stopień trudności wspinaczki, szacunkowy czas jej przejścia, możliwości ewakuacji i takie tam rzeczy.

Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie to, że pod koniec pierwszej godziny naszej wycieczki zaczął sypać śnieg. Nie prószyć - ale właśnie sypać. Regularnie, intensywnie, w hurtowych ilościach. Po kwadransie wszystko wokół było białe. Próbowaliśmy wejść w śniegu, bo przecież mogliśmy, na Gładką Przełęcz - zsuwaliśmy się ze śniegiem, na Czarną Ławkę - też się nie dało. Zaczęły się pojawiać lawiny, najpierw takie jakieś nieśmiałe, później już nieśmieszne. To wszystko w lipcu i po dwóch godzinach kataklizmu - w lipcowym ostrym słońcu. Słońcu nad naszymi głowami i odbijającym się od każdego kryształka śniegu pod naszymi stopami.

Trochę zdjęć z tego lipcowego dnia mam - tu dam tylko kilka: trochę górek i niezamarzniętych stawów, jakieś drugie śniadanie na trasie, zasypane śniegiem ścieżki i my.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wróciliśmy do schroniska i spojrzeliśmy po sobie. Czerwone twarze, pęcherze, spalona skóra na dłoniach. Nie tylko my - chyba z 60-70% wszystkich turystów przebywających w schronisku miało identyczne objawy. Poszukiwania kogoś, kto miałby maść z witaminą A, czy cokolwiek innego pozwalającego zmniejszyć nasze męki. Pukania do drzwi i pytania "czy macie może bandaż, czy to, czy tamto?". Mieliśmy gitarę - nie dało się grać, bo dłonie poparzone i opuchnięte, twarz też, usta i wargi spalone, na szczęście jeszcze bez zwiastunów opryszczki.

Poniedziałek to... Może po prostu przepiszę zdanie z moich zachowanych notatek: "9. 07. 84, poniedziałek, dzień odpoczynku - leczenie poparzeń słonecznych". Tylko tyle.

We wtorek Władek nie zdecydował się na wspinaczkę. Z rąk jeszcze złaziła skóra, poza tym w skałach, w szczelinach zalegał cały czas śnieg. Sprzęt zaś mieliśmy na warunki typowo letnie. Zaordynował więc zajęcia w podgrupach... Część wybrała schronisko i dalsze kurowanie, Piotrek i ja postanowiliśmy zrobić jakąś turystyczną wycieczkę. Nie będę z niej snuł relacji - była dość długa, wróciliśmy do schroniska pod wieczór. Gdy dzisiaj odczytuję trasę to się dziwię, że błąkaliśmy się niemalże w kółko. Być może chcieliśmy w różnych porach dnia być w tych samych miejscach - tu mam na myśli Polanę pod Wołoszynem. Już nie pamiętam. I to wszystko z jakimiś prowizorycznymi wykonanymi z gazy i bandaża zasłonkami na naszych poranionych twarzach.

Tak oto sobie szliśmy - znowuż sięgam do notatek: "10 lipca 1984 r. (wtorek) Tatry: Dolina Pięciu Stawów Polskich - dolina Roztoki - Wodogrzmoty Mickiewicza - Polana Pod Wołoszynem (1254) - Rówień Waksmundzka - Gęsia Szyja (1490) - Rusinowa Polana - Wiktorówki - Rusinowa Polana - Polana Pod Wołoszynem (1254) - Wodogrzmoty Mickiewicza - Schronisko w Roztoce - Wodogrzmoty Mickiewicza - Dolina Pięciu Stawów Polskich; 39 p. GOT (wycieczka z Piotrkiem)"

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W kolejnym dniu, w środę, była ta sasanka. W nocy dosypało trochę śniegu. Ze skał znów nici. Obudziliśmy się z Władkiem i Piotrkiem dość wcześnie, bo tak trochę po piątej. Wyjrzeliśmy przed schronisko... i Władek dał nam wolną rękę.

Obrazek

Było tuż po świcie, puste góry, mieliśmy całą dolinę dla siebie. To poszliśmy na Gładką Przełęcz. Tym razem się dało. Ten śnieg z przedwczoraj albo zjechał, albo się stopił, a tego sprzed paru godzin było niewiele.

Na Gładkiej Przełęczy byliśmy tylko my - Piotrek i ja. I ta sasanka - wychylająca się spod śniegu...

Sasanka alpejska (Pulsatilla alpina), chociaż dla mnie dzisiaj raczej ORWO-wska - niezbyt piękna, czy może raczej na niezbyt pięknym zdjęciu, ale tkwiąca bardzo mocno w pamięci


Obrazek

Patrząca jak my w stronę słońca - gdzieś w kierunku Tatr Bielskich

Obrazek

wieczorem pewnie w stronę Świnicy

Obrazek

Obrazek

Pobyliśmy trochę na Gładkiej Przełęczy... I co dalej? Tak już schodzić? Przed ósmą rano? Nie zabraliśmy na ten tatrzański tydzień ani przewodnika Zwolińskiego, ani też Nyki, ale któryś z nas pamiętał z lektury tych książek zachwyty autorów nad urokiem tak blisko od nas położonych Zaworów. Może pójdziemy na tę przełęcz? Tylko na nią? Tu już szarżowaliśmy! Mijał już wprawdzie rok od zawieszenia stanu wojennego, ale przepisy graniczne były nadal restrykcyjne. Zresztą Wojska Ochrony Pogranicza były cały czas formacją Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tak jak milicja i ZOMO.

Zaryzykowaliśmy..., zresztą nie pierwszy raz w tym dniu... Z Zaworów na Gładką Przełęcz nie wróciliśmy... Najpierw z przełęczy gapiliśmy się zauroczeni na mur Hrubego i wyglądający ku nam zza niego wierzchołek Krywania. A potem zaczęliśmy schodzić niżej...

Obrazek

Obrazek

Później coś zaczęło nas ciągnąć do góry...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po nieco ponad dwu godzinach znaleźliśmy się na... Szpiglasowym Wierchu

Obrazek

Obrazek

Późniejsza część wycieczki była już "legalna". Zerkam do notatnika "... - Szpiglasowy Wierch (2172) - ż. - Szpiglasowa Przełęcz (2110) - ż. - Dolina za Mnichem - ż. - Morskie Oko (1399) - n. - pn. zbocza Opalonego (Świstówka) - n. - Dolina Pięciu Stawów Polskich; 34 p. GOT (Wycieczka na Słowację przez zieloną granicę; z Piotrkiem)"

Dwa następne dni dla naszej SKPS-owskiej grupki były już takie, jakie miały być w założeniu. Coś zrealizowano, czegoś nie - zdjęć nie robiłem. Z ciekawostek, takich już trochę anegdotycznych, to przygoda Andrzeja "Astronoma" W., któremu podczas wspinaczki - gdzieś na Kozich Czubach - wyleciał z rąk młotek. Wspinał się wtedy z Anią Sz. Poleciał gdzieś w dół, do żlebu obok (nie "Astronom" oczywiście, lecz ten młotek). Młotek, taki zwykły, kupiony w sklepie z narzędziami - podrasowany jedynie do celów taternickich. W schronisku "Astronom" płakać zaczął wniebogłosy, że zginął mu prawdziwy "Stubai". Pół schroniska współczuło i pocieszało. A rano "Astronom" poszedł przestudiować schroniskową książkę wyjść taternickich. Okazało się, że aż pięć czy sześć zespołów poszło pod wczorajszą ścianę "Astronoma", z czego po dwie ekipy robiły żleby po obydwu stronach jego filara. Czy któryś z zespołów znalazł "astronomowy" młotek, o tym kroniki pięciostawiańskiego schroniska milczą.

W niedzielę 14 lipca 1984 r. zakończył się nasz krótki obóz w Tatrach. Mój aparat wydusił jeszcze z siebie, czy może raczej z końcówki filmu, jedno zdjęcie - Bożenki B. stojącej przy rozpadającym się szałasie w Starej Roztoce. Godzinę później WOP-iści z Łysej Polany zarekwirowali jej wojskowe spodnie - moro. Nie było gadania. W ciągu pięciu minut miała z plecaka wyciągnąć coś innego i się przebrać.

Obrazek

Zaś dwa tygodnie później dwójka uczestników tego obozu - "Astronom" i ja - znalazła się w składzie innego SKPS-owskiego obozu, tym razem wędrownego (Rumuńska Bukowina, Góry Rodniańskie, Suhard i Kelimeny).

I była to bombowa wyprawa...

Obrazek Obrazek

Ale to już zupełnie inna historia.


PS. Jak zwykle przepraszam za jakość moich fotografii.
KrzysiekJ
 
Posty: 174
Rejestracja: 22 gru 2013, 01:43

Następna

Wróć do Wyjazdy, rajdy, wyprawy... [ODBYŁO SIĘ]

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości